Autorką tekstu jest dr Ewa Krawczyk, właścicielka i autorka bloga Sporothrix
Pewien młody, żonaty Meksykanin – nazwijmy go Alejandro, żeby nie było aż tak anonimowo – trafił do szpitala. Przedtem na ogół nie zgłaszał lekarzom żadnych poważnych dolegliwości, nigdy nie był hospitalizowany, ot, czasem zdarzyło mu się wypić za dużo, a i palił całkiem sporo. Tym razem jednak coś wyglądało inaczej - od czasu, kiedy 8 miesięcy wcześniej został pobity, dostał mocno w twarz i napastnik złamał mu nos. Po tym incydencie Alejandro zaczął skarżyć się na bóle głowy w okolicy potylicy. A kiedy po paru miesiącach od pobicia zaczęły występować u niego zmiany w zachowaniu i jakieś dziwne psychiczne reakcje, rodzina przywiozła do szpitala. Przestraszyły ich bowiem amnezja wsteczna i następcza, echolalia, a także halucynacje wzrokowe, których doświadczał Alejandro.
Rozpoczęto leczenie. Podawano mu benzodiazepiny, leki przeciwbólowe, przeciwdrgawkowe – nic nie pomagało. Jeśli cokolwiek, to z pacjentem było coraz gorzej. Zanotowano u niego apraksję, akalkulię, ataksję; obserwowano ruchy miokloniczne, pobudzenie psychoruchowe, nadmierne napięcie mięśni w reakcji na światło i dźwięk, a także mutyzm, już bez związku z bodźcami z otoczenia. Nieszczęsny Alejandro na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność.
Badania neurologiczne (sztywność karku, dodatni objaw Brudzińskiego, ujemny Kerniga) wskazywały na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych na skutek zakażenia. Pacjentowi podano więc antybiotyki, ale i one nic nie pomogły, co prawda objawy te nie były jakoś specyficzne. Zrobiono mu zresztą wszelakie testy, a to na HIV, a to na hepatitis B czy C, a to na kiłę, prześwietlono go od góry do dołu na różne sposoby. I nic. Wreszcie w badaniu MRI stwierdzono utratę tkanki mózgowej, i – biorąc pod uwagę wiek i objawy u pacjenta – uznano, że jest to przypadek gwałtownego i szybko postępującego otępienia. Takiego, jak w chorobie Creutzfeldta-Jakoba.
Co okazało się nieprawdą. Przy okazji biopsji mózgu stwierdzono obecność charakterystycznie wyglądających strzępek, które jednoznacznie wskazywały na zakażenie grzybem z rodzaju Aspergillus (kropidlak). Alejandro zmarł tydzień po biopsji.
Aspergiloza - co to?
Aspergiloza na ogół nie kojarzy się z mózgiem. Grzyby te najchętniej atakują płuca, jednak u jakichś 40% pacjentów zakażenie kropidlakowe może rozprzestrzenić się w kierunku innych narządów, a u 10-20% osób z inwazyjną aspergilozą zajęciu może ulec ośrodkowy układ nerwowy. Dzieje się tak najczęściej w klimatach ciepłych, strefie tropikalnej i subtropikalnej, a najważniejszymi czynnikami sprzyjającymi są neutropenia (obniżenie liczby granulocytów obojętnochłonnych – komórek układu odpornościowego pełniących kluczową funkcję w obronie organizmu przed patogenami) oraz przyjmowanie kortykosteroidów. Szczególnie narażeni są pacjenci onkologiczni, hematologiczni, chorzy na AIDS, cukrzycę, chorzy z chorobami autoimmunologicznymi, a także ludzie, którzy zaliczyli jakiś uraz, np. uszkodzenie w okolicach głowy (jak to prawdopodobnie miało miejsce w przypadku Alejandro). U pacjentów z immunosupresją aspergiloza układu nerwowego kończy się na ogół śmiercią (90-100%), u pacjentów bez immunosupresji ryzyko jest nieco niższe (40-80%), ale i tak jest to niezwykle ciężka infekcja.
Ryc. 1. Zakażenie A. fumigatus w mózgu, ropień wskazany czerwoną strzałką. Obraz MRI (z lewej). Barwienie pokazujące charakterystycznie rozgałęzione pod ostrym kątem strzępki grzyba (strzałka). (Zdjęcia pochodzą z publikacji nr 3).
Skąd się w ogóle biorą grzyby z rodzaju Aspergillus w mózgu? Najczęściej rozprzestrzeniają się z zakażenia, które ma miejsce w zatokach bądź w uchu. Możliwy jest także rozsiew drogą krwi, a także bezpośrednie wnikanie do ośrodkowego układu nerwowego na skutek mechanicznego uszkodzenia tkanek, np. przy okazji uderzenia albo zabiegów neurochirurgicznych. Ogólnie rzecz biorąc, grzyby te bywają podstępne i wykorzystują chętnie każdą sprzyjającą okoliczność. Kilkanaście lat temu miała miejsce seria neuroaspergiloz w Kolombo (Sri Lanka). Pięć zdrowych kobiet, które poddano znieczuleniu zewnątrzoponowemu na oddziałach położniczych w różnych zresztą szpitalach, zachorowało na bardzo ciężkie zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych na skutek zakażenia grzybem Aspergillus fumigatus. Trzy z nich zmarło, dwie udało się wyleczyć szybkim wdrożeniem agresywnej terapii przeciwgrzybiczej, przy czym u jednej z nich skończyło się to uszkodzeniami wzroku i słuchu. Źródłem zakażenia były, pochodzące od różnych producentów, zakażone strzykawki. Okazało się, że choć normalnie istnieją ścisłe reguły przechowywania tego typu jałowego sprzętu medycznego, ta partia strzykawek pochodziła z darów humanitarnych, które Sri Lanka otrzymywała po tsunami. I pech chciał, że akurat te dary przechowywano w brudnym, wilgotnym i z cieknącym dachem magazynie. W którym radośnie i obficie bytowały sobie kropidlaki.
Neuroaspergilozy u pacjentów prowadzić mogą do różnego rodzaju chorób naczyniowych mózgu, w tym do udaru niedokrwiennego mózgu, krwotoków mózgowych, tętniaków, zespołu zatoki jamistej, a także do ropni mózgu i zapalenia opon. Objawy kliniczne obejmują: deficyty neurologiczne i gorączkę, bóle głowy, dość często występuje obrzęk tarczy nerwu wzrokowego, rzadziej parestezje, sztywność karku, zaburzenia psychiczne, a bardzo rzadko brak reakcji na bodźce czy śpiączka.
Aspergillus (kropidlak) jest pięknym grzybem:
Ryc.2. Od góry z lewej zgodnie z ruchem wskazówek zegara: Aspergillus fumigatus w mózgu indyka – tak, grzyb chętnie zakaża także zwierzęta (barwienie srebrem); brązowo-czarne kolonie A. niger; A. fumigatus i jego wyspecjalizowane strzępki – konidiofory, na których powstają zarodniki (konidia), dzięki którym grzyb się rozmnaża; konidia Aspergillus sp. widoczne w skaningowym mikroskopie elektronowym. CDC, wszystkie zdjęcia pochodzą z domeny publicznej.
Należy do workowców, a rozpowszechniony jest wszędzie na świecie, zarówno w środowisku, jak i w otaczających nas pomieszczeniach czy budynkach. Zaliczany jest do drobnoustrojów oportunistycznych, czyli takich, które występują swobodnie w naszym otoczeniu, mamy z nimi kontakt cały czas, ale nie prowadzi to zazwyczaj do negatywnych następstw. Jednak w momencie, w którym nastąpią warunki sprzyjające (np. zaburzenia w funkcjonowaniu układu odpornościowego), drobnoustrój taki spowodować może chorobę. Zakażenia u ludzi powodować może wiele gatunków kropidlaka, ale najczęstsze są te cztery: Aspergillus fumigatus (na pierwszym miejscu), a także A. flavus, A. niger i A. terreus. Jeśli mówimy o zakażeniach ośrodkowego układu nerwowego, to za infekcje u pacjentów z immunosupresją najczęściej odpowiedzialny jest A. fumigatus, natomiast u ludzi bez immunosupresji – A. flavus.
W literaturze naukowej opisywane są różne postaci aspergiloz, różny jest także ich podział. Najczęściej mowa jest o:
Mimo opisywanych w literaturze przypadków aspergilozy inwazyjnej u ludzi z normalnie działającym układem immunologicznym, są to szczęśliwie przypadki bardzo rzadkie. Szczęśliwie także nie jest ona aż tak modna, jak chroniczna kandida – zdecydowanie mniej jest osób uważających, że kropidlak odpowiedzialny jest za wszelkie plagi ludzkości, poczynając od gradobicia, a kończąc na autyzmie, i chcących wyleczyć sobie zakażenie za pomocą naturalnych domowych sposobów bez żadnej chemii.
Jest jednak coś, o czym warto pamiętać przy okazji omawiania grzybów pleśniowych i wpływu na układ nerwowy (dotyczy to nie tylko tych z rodzaju Aspergillus). Lata temu pojawiły się doniesienia, jakoby grzyby pleśniowe, szczególnie te bytujące w naszych domach czy mieszkaniach, odpowiedzialne były za tzw. toksyczne encefalopatie (czasem określane jako toxic mold syndrome, mold neurotoxicity czy w ogóle jako fragment zjawiska zwanego chorobą budynków – sick buiding syndrome). Objawami tychże encefalopatii miały być zaburzenia poznawcze oraz kłopoty z pamięcią i koncentracją, dodatkowo krwawienia z nosa oraz zaburzenia układu immunologicznego, w tym choroby autoimmunologiczne, oraz różne drobiazgi, jak zmęczenie, bóle głowy, mięśni i kości, kłopoty z trawieniem… (Brzmi znajomo? Zupełnie jakby człowiek czytał o chronicznej boreliozie.) Przyczyną – wdychanie toksyn grzybów.
Jest to mało prawdopodobne. Owszem, warto podkreślić, iż bez wątpliwości istnieje schorzenie związane z wdychaniem mykotoksyn. Jest to zawodowa choroba rolników pracujących w pobliżu silosów zbożowych i przy swojej pracy wdychających ogromne ilości zarodników grzybów (najprawdopodobniej razem z równie sporymi stężeniami mykotoksyn). Jeśli natomiast chodzi o normalne wdychanie zarodników pleśni – takie, jak to robicie w tej chwili, czytając ten tekst, bo zarodniki te są wszędzie dookoła nas i z każdym oddechem dostają się do ludzkiego organizmu – to nie istnieją w tej chwili wiarygodne i wystarczające dane, żeby winę za złe samopoczucie zrzucić właśnie na dostające się tą drogą toksyny grzybów. W normalnych sytuacjach - czyli kiedy nie jedzą mykotoksyn, najlepiej dodatkowo siedząc w silosie - ludzie nie znajdują się pod wpływem aż tak dużej ich ilości, aby mogło to spowodować chorobę. A co do chorych budynków natomiast - można ewentualnie i ostrożnie założyć, że jakaś kombinacja czynników chemicznych i biologicznych w nich zawartych wpływać może na ludzki organizm. Albo machnąć ręką i zgodzić się ze specjalistami twierdzącymi, że to nic innego jak masowa histeria.
Literatura:
|
|
|
|