W myśl tradycyjnych, psychologicznych teorii miłość romantyczna jest jak rakieta nośna. Wystrzelona w kosmos z ogromną siłą, pędzi w nieznaną przestrzeń, a gdy statek osiągnie odpowiednią wysokość - odpada.
Faza, w której nie możemy myśleć o nikim innym i jesteśmy zdominowani przez przyciąganie drugiej osoby ma według nich doprowadzić do zawiązania się związku, połączonego wspólną historią i interesem. Co dzieje się dalej? Jeśli pociągnąć tę analogię – para znajdzie się na chłodnym pustkowiu orbity, gdzie krążenie staje się jednostajne i „bez końca”. Są jednak ludzie, którzy pozostają w stałych związkach przez długie lata i co więcej – utrzymują, że kochają się wzajemnie równie mocno jak na początku, a ich wspólne życie to wspaniała podróż, a nie ponura wieczność rutyny.
Niewielu im wierzyło, część uważała, że ludzie ci muszą przejawiać jakieś zaburzenia. Psychologowie postanowili to sprawdzić. Bianca Acevedo i Arthur Aron ze Stony Brook University w Nowym Jorku oraz ich współpracownicy odnaleźli 17 osób, które deklarowały, że są wciąż szaleńczo zakochane w swych współmałżonkach, nawet po (średnio) 21 latach małżeństwa.
Badani zostali poddani obserwacji za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, podczas oglądania zdjęcia ukochanych osób. Skany porównano z tymi, które uzyskano wcześniej od świeżo zakochanych. Okazało się, że są one istotnie podobne.
Oglądanie ukochanej osoby powoduje aktywację neuronów dopaminergicznych w jądrach podstawy - obszary tylnej gałki bladej (aktywują się po zaspokojeniu potrzeb takich, jak jedzenie, czy po substancjach takich, jak morfina), a zwłaszcza pole brzuszne nakrywki (ang. ventral tegmental area, VTA ). Jest ono częścią układu nagrody (i motywacji), którego wzbudzenie wiąże się z przyjemnymi odczuciami (to ten obszar „zapala się” u osób uzależnionych po zażyciu kokainy!).
Ale jest coś, co odróżnia wzorzec poburzenia u osób „nowo” i „stale” zakochanych: w przypadku badanych małżonków nieobecne jest pobudzenie obszarów powiązanych z lękiem. W przeciwieństwie do pierwszej, niespokojnej fazy świeżych związków, nie towarzyszy im niepokój oraz obsesyjne, intruzywne myśli. Co więcej, pobudzone są obszary rozpoznane dotychczas jako towarzyszące miłości macierzyńskiej – gałka blada, jądra szwu, istota czarna. Nie oznacza to, by małżonkowie mieli sobie matkować – trafniejszą interpretacją wydaje się raczej tworzenie się pomiędzy nimi równie silnej, jak macierzyńska, więzi.
Dla porównania i lepszego rozróżnienia wykonano również skany mózgu podczas oglądania zdjęć bliskich przyjaciół, neutralnych dobrych znajomych i osób słabo znajomych, zastosowano również liczne pytania kwestionariuszowe. Aaron zauważa, że małżeństwa te kochają się częściej niż przeciętne pary (z uwzględnieniem wieku, częstość skorelowana jest z aktywnością podwzgórza i tylnej części hipokampa), choć w tym przypadku trudno powiedzieć, co jest skutkiem, a co przyczyną niegasnącej namiętności.
Jakie są implikacje tego badania? Autorzy kierują swoją uwagę do terapeutów, którzy koncentrują się jedynie na rozwiązywaniu konfliktów i polepszaniu komunikacji pomiędzy partnerami. Tymczasem dążenie do intensywnego, gorącego romansu jest możliwe i powinno być pożądane. Stabilna, oparta na wzajemnych zobowiązaniach i bliskości relacja nie musi zastępować nasyconej emocjami miłości romantycznej - mogą ze sobą współwystępować!
|
|
|
|