Diagnostyka padaczki wygląda dość podobnie w wielu ośrodkach medycznych zajmujących się tą przypadłością. Główną rolę odgrywa oczywiście wywiad kliniczny z potencjalnym pacjentem, ale również z rodziną czy innymi osobami, które napad mogły obserwować. Często podejrzanego delikwenta podłącza się pod elektroencefalograf (EEG) i na przykład podejmuje się działania w celu wywołania napadu, który może być widoczny w zapisie fal mózgowych – często za pomocą stymulacji ostrym, pulsującym światłem albo monitoruje się jego zachowanie przez dłuższy czas, za pomocą całodobowej obserwacji lub nagrania wideo.
Problem zaczyna się wtedy, gdy podczas rzekomego napadu aktywność mózgu pozostaje niezmieniona, a ponadto pojawiają się pewne sygnały ostrzegawcze - drobne zaburzenia obrazu klinicznego, na które doświadczony specjalista zwraca uwagę.
Na przykład:
Znana mi neuropsycholog przywołała kiedyś przypadek pacjentki, która miewała pseudopadaczkowe napady jedynie, gdy miała możliwość osunięcia się na kanapę czy łóżko.
Ponadto są również okoliczności, na które należy zwrócić uwagę:
Przebieg psychogennych napadów rzekomopadaczkowych jako zaburzenia jest trudny do ustalenia. Dzieje się tak między innymi dlatego, że neurolodzy przestają interesować się pacjentkami, u których nie wykryto neurologicznych podstaw zaburzeń, a podejrzewa się ich psychogenne podłoże. Współwystępowanie traum i trudnych okoliczności życiowych (a co za tym idzie, wtórnych do sytuacji życiowej zaburzeń) innych stanów konwersji czy zaburzeń osobowości może utrudniać monitorowanie i ocenę przebiegu stanów rzekomopadaczkowych.
Rekomendowanym leczeniem w przypadku większości zaburzeń dysocjacyjnych, w tym napadów rzekomopadaczkowych, jest psychoterapia. Jak często osoby z takim rozpoznaniem mogą usłyszeć podobne zalecenie połączone z odpowiednią psychoedukacją u neurologa? – pozostaje pytaniem otwartym.
Literatura:
|
|
|
|