Książka „Stanąć na nogi” Olivera Sacksa to precedens poznawczy w dziedzinie neurologii: jej autor, znany neurolog, opowiada swoją historię z perspektywy dążącego do obiektywizmu lekarza i jednocześnie subiektywnego w swoich odczuciach i indywidualnych przemyśleniach pacjenta. W tej „noweli neurologicznej” (gatunek wymyślony przez Sacksa) przeplatają się więc dwie odrębne interpretacje zaburzeń o charakterze neurologicznym, które z pozoru powinny się wykluczać.
Motywem powstania książki był nieprzyjemny wypadek, który przytrafił się Sacksowi podczas samotnej, górskiej wędrówki w Norwegii. Badacz doznał wówczas silnego urazu nogi, który całkowicie pozbawił go kontroli nad kończyną:
Posuwałem się do przodu w sposób dotąd mi nie znany, pośladkowo-trójkończynowy. Inaczej mówiąc, ześlizgiwałem się na pupie, wspierając się na rękach, wiosłując nimi, a gdy zaszła potrzeba, używając zdrowej nogi jako steru i hamulca. (…) Sunąłem przed siebie, nie zastanawiając się nad niezwykłością zjazdu i wkrótce się z tym oswoiłem. Ktoś, kto widziałby, jak zręcznie i energicznie wiosłuję w dół, mógłby rzec: „Stary wyga. Ma to we krwi”. (s. 18)
Chociaż Sacks opisuje zdarzenie z poczuciem humoru, to nie ulega wątpliwości, że wypadek mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie przypadkowa pomoc ochotników i szybka operacja. Okres długotrwałej hospitalizacji pozwolił badaczowi na eksperyment polegający na analizie własnego przypadku jako obiektu badań neurologa. Co zaskakujące, alienacja nogi zredukowanej do przedmiotu, paraliż, zarówno ten rzeczywisty, jak i ten spowodowany strachem doprowadziły Sacksa przede wszystkim do rozważań natury egzystencjalnej, w drugiej zaś kolejności – medycznej. Na tym zasadza się podstawowa różnica między perspektywą badacza a sytuacją pacjenta. Autor swój stan emocjonalny opisuje bardzo cielesnymi metaforami, podkreślającymi nierozerwalny związek między psychicznym wymiarem funkcjonowania jednostki w świecie (
psyche) i wymiarem fizyczno-cielesnym (
soma). Warto podkreślić, że jest to charakterystyczny element wizji człowieka wg Olivera Sacksa, do czego jeszcze wypadnie powrócić:
To, że mięsień był porażony, „głuchy”, że jego puls zamarł, „serce” stanęło, że był, jednym słowem, martwy… nie miało prawie znaczenia wobec tego, co zaczynałem dostrzegać dopiero teraz. wszystkie wymienione zjawiska, chociaż same w sobie okropne, były w gruncie rzeczy peryferyjnymi, miejscowymi objawami, które nie dotyczyły istoty mojego jestestwa – m n i e – tak jak tracenie liści czy gałęzi nie ma większego wpływu na życie, na soki żywotne i korzenie drzewa. Teraz zaczynałem widzieć z przerażającą, tragiczną jasnością, że cokolwiek się stało, nie było wyłącznie miejscowe, peryferyjne, powierzchowne – straszna cisza, zapomnienie, niezdolność przywoływania, przypominania sobie – t o było coś radykalnego, zasadniczego, fundamentalnego. Co zrazu sprawiało wrażenie miejscowego urazu, jawiło się teraz w zupełnie innym, napawającym lekiem świetle, jako uraz pamięci, myślenia, woli – patologiczna zmiana nie w mięśniu, lecz w e m n i e s a m y m (s. 48).
Autor pisze we wstępie, że w książce przeplata się wiele tematów: problemy neuropsychologiczne, egzystencjalne, doświadczenie pacjenta i nierzadko trudne relacje z lekarzami i rehabilitantami, zastosowanie własnych odkryć w kuracji. Zaburzenia obrazu ciała o neurologicznej etiologii to jednak problem, który jest dla Sacksa szczególnie istotny w Stanąć na nogi. Według neurologa, zaburzenia propriocepcji są fundamentalnym problemem medycznym i – co równie ważne – filozoficznym, dlatego warto się nad nimi głębiej zastanowić nie tylko w kontekście neurologii:
„Gdy wpatrujesz się w otchłań – pisał Nietzsche – ona wpatruje się w ciebie”.
Otchłań to hiatus, ziejąca nieskończonością rozpadlina rzeczywistości. Dość zwrócić uwagę, by otworzyła ci się pod stopami. Pozostaje wtedy się odwrócić, albo, zebrawszy odwagę, spojrzeć. Jestem dość uparty; jeśli coś przykuje moją uwagę, niełatwo mi się oderwać. Może stanowić to wielką siłę albo słabość. Jestem dociekliwy. Bywam obsesjonatem. Tym razem stałem się b a d a c z e m otchłani… (s. 80-81).
Warto podkreślić, jak ważną rolę w filozofii i nauce Sacksa gra postać jego mistrza naukowego Aleksandra Łurii. Stanąć na nogi to hołd złożony radzieckiemu badaczowi przez amerykańskiego profesora. Świadczy o tym zarówno w forma książki Sacksa, inspirowana znanymi dziełami Łurii (Umysł mnemonisty, Świat utracony, świat odzyskany) i stanowiąca studium wyjątkowego przypadku i osobliwej przypadłości, jak i bezpośrednie nawiązania do refleksji Łurii na temat problemów chorej jednostki. Sacks powtarza za radzieckim lekarzem, że „organizm jest systemem całościowym”, dlatego negatywne zjawiska u pacjenta – alienacja, derezalizacja, obojętność, rozproszenie uwagi –
mające podłoże obwodowe, powodują załamanie tego systemu niezależnie od tego, czy pierwotnie zaburzenie miało charakter obwodowy czy ośrodkowy. Lekarze jednak skłonni są to ignorować: „chory milczy, a lekarz nie słucha” – cytuje Łurię Sacks. Z tej przyczyny neuronauce tak bardzo są potrzebni pacjenci niezwykli, na przykład tacy, którzy łączą kompetencje lekarza-neurologa z wrażliwością i przenikliwością zwykłego pacjenta. Autor „Muzykofilii” twierdzi, że pacjenci są często znacznie mądrzejsi niż ich lekarze (s. 126).
Wskazane obszary dociekań prowadzą Sacksa do krytyki ówczesnego stanu neurologii i do wypracowania nowej, autorskiej koncepcji tej dyscypliny naukowej, obejmującej także przewartościowanie współpracy lekarza i pacjenta. Warto zacytować dwa znamienne fragmenty dla rozumowania Sacksa:
Neurologia klasyczna była z gruntu statyczna: jej model to model stałych ośrodków i funkcji. Neuropsychologia jest z gruntu dynamiczna: widzi niezliczone systemy w ciągłej interakcji. „Organizm jest systemem unitarnym” – pisał Łuria i takie jest kredo neuropsychologii. (…) Gdzie neurologia klasyczna zawodzi i dostrzega „funkcje zredukowane”, neurologia konstruktywnie identyfikuje uszkodzony system albo interakcję systemów i proponuje rehabilitację, wprowadzając nowy system, czy też system systemów, możliwy dzięki zakresowi swobody lub plastyczności układu nerwowego. Teoretyczne i praktyczne możliwości są ogromne. Tymczasem, co jest niewiarygodne, Zachód zaledwie zaczyna je rozpoznawać (s. 154-155).
W drugim fragmencie Sacks zadaje pytanie o to, czym jest system neurologicznych założeń wobec realnej, żywej i nierzadko cierpiącej jednostki. I tym razem z pomocą przychodzi mu Aleksandr Łuria:
Celem neuropsychologii, tak jak neurologii klasycznej, jest całkowity obiektywizm, stąd jej wielka siła i osiągnięcia. Jednak żywa istota, a szczególnie istota ludzka, a k t y w n a istota ludzka – jest podmiotem, a nie przedmiotem. Tymczasem właśnie podmiot, żywe „ja”, ulega [w tych dziedzinach – AB] wykluczeniu. Neuropsychologia ma wiele osiągnięć, lecz wyklucza p s y c h e - doznające, aktywne „ja”. Nie ma wątpliwości, że Łuria doskonale zdawał sobie w z tego sprawę, widać to w jego pracach, szczególnie późniejszych. Czuł się zmuszony, jak wyznał mi w jednym z listów, do pisania książek dwojakiego rodzaju – „systematycznych” (jak Zaburzenia wyższych funkcji korowych) i takich, które lubił nazywać biografiami neurologicznymi lub powieściami, poświęconych cierpiącemu, działającemu „ja”, powołując się na kryzysy w epistemologii („filozoficzna rozpacz” Hume’a, do której doprowadziła go konkluzja, że tożsamość indywidualna jest fikcją; formy zmysłowej naoczności Kanta jako próba jej przezwyciężenia).
Filozofia Kanta uzupełnia rozważania autora Stanąć na nogi o naturze świadomości własnego ciała. Kantowski czas i przestrzeń, które strukturyzują doświadczenie i wspierają doświadczającą jaźń pacjenta, zainspirowały Sacksa do wskazania dyrektyw ontologii klinicznej lub neurologii egzystencjalnej (s. 158), która zajmuje się podstawowymi problemami „ja” niepewnego swojego ciała, często niezdającego sobie sprawy ze swoich ograniczeń i przypadłości (Sacks przywołuje termin Józefa Babińskiego „anozognozja”). Książka Sacksa, ujęta w ten sposób, wyłania się jako mały traktat neurologiczno-filozoficzny o warunkach ludzkiej percepcji.
Przypadek Sacksa na szczęście skończył się dobrze: po operacji nogi, mimo przewlekłej irytacji związanej z trudnymi relacjami między lekarzem prowadzącym oraz pacjentem-lekarzem, Sacks odzyskał czucie w nodze przy dźwiękach muzyki Mendelssohna (autor nazywa ją „muzyką motoryczną” lub kinetyczną melodią, s. 105). Nauka chodzenia przyszła nad mu wyraz łatwo dzięki przebiegłości instruktora pływania, który zmusił Sacksa do wyścigu na kilka długości basenu i tym samym zaktywował tkwiącą w neurologu, acz czasowo uśpioną zdolność poruszania się. Po wyjściu z wody Sacks mógł z powodzeniem nie tylko chodzić, lecz także napisać książkę, która daje do myślenia pacjentom, neurologom i całej rzeszy czytelników, zafascynowanych twórczością amerykańskiego neurologa.
Cytaty pochodzą z wydania: O. Sacks, Stanąć na nogi, tł. E. Mikina, Poznań 1996.
Aleksandra Berkieta