Czym jest synestezja?
Synestezja bywa często rozumiana jako proste „poplątanie” zmysłów lub mechanizmów odpowiedzialnych za percepcję różnych obiektów – np. cyfry, fonemy, zapachy czy nuty mogą wiązać się z silnym percepcyjnym wrażeniem koloru. Różne jej rodzaje występują u wąskiej części populacji. Relatywnie często dotyczy artystów, szczególnie muzyków (dźwięk wywołujący wrażenie koloru) – przyznawali się do niej choćby Duke Ellington, Leonard Bernstein czy Itzhak Perlman. Aleksandr Skriabin zaprojektował „świetlny fortepian”, na którym przyporządkował klawiszom w ramach oktawy różne kolory, co może oddawać sposób synestetycznej percepcji.
Synestezja może być nabywana w nietypowym rozwoju osobniczym. Może być również efektem udaru określonych struktur mózgu lub zażycia substancji psychodelicznych. Warto podkreślić, że – choć najczęściej opisuje się tylko parę jej rodzajów – synestezja może dotyczyć rozmaitych modalności i wrażeń. W literaturze natykamy się na opisy wielu nietypowych rodzajów synestezji, np. związanych z takimi doznaniami jak poszczególne emocje, odczuwanie określonej temperatury, ból czy orgazm. Wydaje się, że najczęściej dotyczy ona pojęć, z którymi synesteta miał kontakt stosunkowo wcześnie w rozwoju osobniczym – istnieją np. trenujący od wczesnego dzieciństwa pływacy, u których wrażenia koloru wywołuje przywołanie określonych stylów pływania.
Jeszcze niedawno najpopularniejsza hipoteza tłumacząca zjawisko synestezji zakładała, że jest ona po prostu efektem nietypowej organizacji struktur korowych mózgu. Dane wejściowe jednej modalności miałyby bezpośrednio wywoływać dodatkową reprezentację sensoryczną w innej modalności. Istnieją silne naukowe poszlaki wspierające tę hipotezę. Zadowoliły one wielu badaczy. Z tego powodu rzadko zadawano sobie szczegółowe pytania o naturę mechanizmu wywołującego doświadczenie synestetyczne. Dziś wiadomo już, że – przynajmniej w części przypadków – ma on naturę pojęciową, a nie sensoryczną, jak do niedawna sądzono.
Czym jest ideastezja?
Aby zrozumieć synestezję, warto wspomnieć o pokrewnym zjawisku badanym przez kognitywistów – ideastezji. Ideastezja ma miejsce wtedy, kiedy pojęcia wywołują wrażenia quasi-percepcyjne. Kiedy zachodzi, bodziec indukujący (inducer), poprzez aktywację w sieci semantycznej pojęcia związanego z bodźcem, wywołuje określony rodzaj wrażenia (concurrent) quasi-percepcyjnego. W przypadku synestezji różnica polega na tym, iż wrażenie wywołane przez wyzwalacz ma charakter percepcyjny, a nie tylko quasi-percepcyjny – a zatem nie tylko przywodzi kolor na myśl, ale sprawia, że badani faktycznie go widzą. Ideastezja jest zatem czymś w rodzaju „podprogowej”, niewywołującej wrażenia percepcyjnego synestezji (chodzi tu o próg percepcji, a nie o próg świadomości). Trudno jednak wytyczyć sztywną granicę między oboma zjawiskami. Wielu domniemanych synestetów może doświadczać po prostu silnego zjawiska ideastezji i nieco egzaltować swoje wrażenia. Z drugiej strony, liczba synestetów w społeczeństwie może być większa, niż do tej pory szacowano. Wiele z osób przyznających się do doświadczania synestezji wspomina o tym, że początkowo żywiły obawy przed otwartym mówieniem o specyficznym funkcjonowaniu swoich zmysłów, aby nie zostać posądzonym o obłęd. Często dopiero przeczytanie o tym zjawisku skłaniało je do „coming outu”.
Wracając do ideastezji – jej sztandarowym przykładem jest tzw. efekt Buba-Kiki. Przeprowadzono eksperyment, w którym badanym pokazano dwa kształty. Pierwszy z nich, o ostrych krawędziach, przypominał gwiazdę. Kształt drugiego, o zaokrąglonych krawędziach, był bardziej opływowy – przypominał typowy kleks z atramentu. Badanym podano dwie nazwy i poproszono o przypisanie każdej do jednego z zaprezentowanych im bodźców. Niemal wszyscy zgodnie nadali nazwę „Kiki” pierwszemu kształtowi a „Buba” drugiemu”. W innych badaniach wykazano, że efekt ideastezji w przypadku tych samych bodźców sięga znacznie dalej. Badani przypisywali im nawet cechy charakteru, np. Kiki – „nerwowy”, „błyskotliwy”, a Buba – „leniwy”, „wolny”.
W przeciwieństwie do synestezji, dotykającej wąskiej części populacji, ideastezja jest zjawiskiem zupełnie powszechnym. Doświadcza jej niemal każdy, np. myśląc o „ciepłych” i „zimnych” kolorach z reguły mamy na myśli te same kolory co inni, choć w samej długości fali elektromagnetycznej wywołującej wrażenie koloru nie ma w żaden sposób zakodowanej informacji o jego temperaturze. Podobnie większość ludzi kojarzy wysokie tony z jaskrawymi kolorami, cienkimi liniami i pochylonym tekstem, podczas gdy tony niskie przywołują na myśl raczej odcienie ziemi, grube linie czy pogrubiony tekst.
Synestezja projekcyjna i asocjacyjna
W przypadku jednego z najpopularniejszych rodzajów synestezji prezentacja bodźca w postaci grafemu (cyfry lub litery) wywołuje u badanego subiektywne doznanie percepcji koloru. Tego rodzaju synesteci dzielą się na projektorów (projectors) i asocjatorów (associators). Podział ten często jest utożsamiany z podziałem na niższą (projektorzy) i wyższą (asocjatorzy) synestezję. Różnica między wspomnianymi grupami polega na tym, że projektorzy doznają wrażenia koloru bezpośrednio na fizycznie prezentowanym bodźcu (np. percypują w kolorach prezentowane im czarne cyfry), zaś asocjatorzy widzą kolor danej cyfry wyłącznie „w umyśle”.
Kiedy synestezję uważano jeszcze za proste „pomieszanie zmysłów”, uznawano ją po prostu za efekt nietypowej organizacji połączeń synaptycznych w mózgu, np. w przypadku projektorów – pomiędzy obszarami zakrętu wrzecionowatego przetwarzającymi grafemy oraz korowymi obszarami odpowiadającymi za percepcję kolorów (kora V4 lub V8), zaś w przypadku asocjatorów – pomiędzy obszarami odpowiadającymi za wyższe fazy przetwarzania grafemów oraz wyższymi obszarami przetwarzającymi informację o kolorze bodźca.
Synestezja jako rodzaj ideastezji
Nowe światło na synestezję rzuca badanie Dixona i wsp. (2006). Eksperymentatorzy przebadali jednego synestetę, u którego grafemy wywoływały wrażenia kolorów. Na tablicy prezentowano bodźce typu: „M U S I C” oraz „3 4 5 6 7”. Zamiast grafemów „S” i „5” wyświetlano bodziec dwuznaczny – w obu przypadkach wyglądał dokładnie tak samo, jednak badany interpretował go inaczej. W wyrazie „music” badany postrzegał go jako literę, w otoczeniu innych cyfr – jako cyfrę.
Eksperymentatorzy zaprojektowali na podobnej zasadzie wiele innych bodźców. Ogólna zasada pozostała taka sama: poszczególne grafemy mogły być interpretowane albo jako litery, albo cyfry – w zależności od tego, w jakim otoczeniu się znalazły (użyto grafemów takich jak np. „S” i „5”, „B” i „3”, „H” i „S”, „7” i „T” itd.). Po sekundowej prezentacji bodźca z tablicy usuwano wszystko poza samym dwuznacznym grafemem (np. z „M U S I C” zostawało samo „S”). Zadaniem badanego było określenie koloru bodźca, który pozostał na tablicy, badacze mierzyli zaś czas jego reakcji.
Przed samym eksperymentem badany opisał, w jakich kolorach widzi określony grafem w swoim codziennym doświadczeniu. Kluczowe były próby z dwuznacznymi grafemami, jak te opisane wyżej. Aby mieć pewność, że badany nie konfabuluje, badani zastosowali efekt Stroopa. Podzielili wszystkie bodźce na próby „zgodne” i „niezgodne”. W zgodnych – kolor dwuznacznego grafemu na tablicy zgadzał się z tym, który wcześniej do danego grafemu przypisał badany synesteta, czyli po prostu ten, który zawsze wyzwalał u niego wrażenie określonego koloru. W próbach niezgodnych dwuznaczny grafem prezentowano w tym kolorze, w którym badany widział go przy odmiennej interpretacji – np. jeśli badany widział literę „S” jako różową a cyfrę „3” jako zieloną, w próbie niezgodnej po prostu odwracano ich kolory, aby utrudnić mu odpowiedź.
Zgodnie z przewidywaniami badaczy w próbach zgodnych czas reakcji był szybszy. W próbach niezgodnych zachodziła interferencja – kolor na tablicy utrudniał reakcję, ponieważ badany widział go w innym kolorze, „po swojemu”.
Świadczy to o istotnej roli procesów top-down w powstawaniu wrażeń synestetycznych badanego. Bodziec wyzwalający miał zatem charakter semantyczny, a nie sensoryczny. Badany widział dwuznaczny grafem w innym kolorze, gdy interpretował go jako literę, a w innym kiedy postrzegał go jako cyfrę. Sama synestezja zachodziła zatem na wyższym poziomie niż według wcześniejszych hipotez. Bodziec najpierw wymagał przetworzenia i skategoryzowania jako litera lub cyfra. Choć oczywiście działo się to w ułamku sekundy, dopiero po udanej kategoryzacji zyskiwał on określony kolor, dostępny świadomości badanego.
Wątpliwości może rodzić fakt, iż Dixon i wsp. przebadali tylko jednego synestetę. Według większości raportów synestezja dotyka tylko 2-4% populacji, co czyni trudnym pozyskanie odpowiednio wielkiej grupy badawczej, szczególnie doświadczającej podobnego rodzaju synestezji. Inne eksperymenty zdają się jednak również potwierdzać hipotezę o semantycznym charakterze bodźca indukującego wrażenie synestetyczne. Z tego powodu ostatnio coraz częściej postuluje się, aby w nazwie zjawiska zastąpić przedrostek „sýn” przedrostkiem „idea”, w efekcie uznając synestezję po prostu za jeden z rodzajów ideastezji, różniący się tym, że wywoływanie wrażenie faktycznie przekracza próg percepcji. Aby mieć pewność, że to słuszny zabieg, musimy jednak poczekać na wyniki kolejnych badań.
Bibliografia
|
|
|
|