Kevin Warwick to jeden z wiodących badaczy cybernetyki, znany przede wszystkim z badań nad interfejsem komputer-mózg oraz sztuczną inteligencją. Jest autorem ponad 500 publikacji badawczych i kilkunastu książek, a także wielu artykułów zarówno naukowych, jak i przystępnych dla przeciętnego czytelnika.
Kilka eksperymentów i obserwacji przeprowadził na sobie samym, a dziennikarze szybko okrzyknęli go "pierwszym cyborgiem". Badanie, które zagwarantowało Warwickowi to miano polegało na wszczepieniu pod skórę mikronadajnika wykorzystującego technikę RFID (eng. radio-frequency identification). Urządzenie sprawiło, że badacz był "rozpoznawany" przez sprzęt elektroniczny w pomieszczeniu i mógł kontrolować chociażby światło lub grzejniki.
Ale na tym nie koniec! Kolejna "faza" eksperymentu obejmowała wszczepienie matrycy składającej się ze 100 elektrod do nerwu przyśrodkowego lewej ręki. Do wszczepienia doszło przez jedno nacięcie na nadgarstku i drugie 16 centymetrów dalej wzdłuż przedramienia. Matryca znajdowała się przy pierwszym nacięciu, a przewody sięgały aż drugiego, gdzie łączyły się ze złączem elektrycznym.
Dzięki neuronalnemu interfejsowi możliwe było przesłanie sygnałów z obwodowego układu nerwowego prosto do komputera (i internetu) i odwrotnie - sygnały pochodzące z komputera mogły stymulować układ nerwowy. Ten eksperyment jest szczególnie ważny dla medycyny. Dlaczego? Otóż chip znajdujący się w ręce Warwicka nawiązywał połączenie również z protezą ręki. Dzięki sensorom rozlokowanym na palcach i dłoni, proteza wychwytywała najmniejszy dotyk. Natomiast mikrokontroler i połączenie z układem nerwowym zapewniało sprawne operowanie ruchami protezy, w tym np. chwytanie i trzymanie przedmiotów. Jest to z pewnością dobra wiadomość dla ludzi, którzy stracili kończynę - być może w przyszłości protezy tego typu będą wykorzystywane na większą skalę.
Już w tym momencie historia brzmi jak rodem z science fiction, ale Warwick posunął się jeszcze dalej. W następnych etapach badania eksperymentował z połączeniem swojego układu nerwowego z układem drugiego człowieka - w tym przypadku swojej żony. Chipy zostały umieszczone w ręce badacza i jego żony oraz podłączone chirurgicznie do włókien nerwowych. Ciekawym jest fakt, że komunikacja między chipami, a tym samym układami nerwowymi badanych, możliwa była dzięki urządzeniu codziennego użytku - komputerowi. Sygnały z układu nerwowego Warwicka były przetwarzane na fale radiowe, a następnie przesyłane do komputera, który przekazywał je do drugiego chipu. Badacz opisując wrażenia z eksperymentu mówi: "Choć jej nie widziałem, czułem, jak machała ręką. Dosłownie - nie odczuwałem bólu czy czegoś takiego. WIEDZIAŁEM, że poruszyła dłonią" (Ulatowski, 2013).
Pomimo przełomowego charakteru eksperymentów Warwicka, badacz budzi wiele kontrowersji wśród innych naukowców. Zarzuca się mu m.in. "nienaukowość" i nierzetelność, jednak te argumenty tracą na sile, gdy przyjrzymy się zaawansowaniu technicznemu użytych metod i użyteczności dla dziedzin takich, jak medycyna, neurofizjologia, neuropsychologia i wiele innych. Może się wydawać, że minie wiele lat zanim kolejny badacz podejmie wyzwanie i spróbuje posunąć się dalej, ale już sam Kevin Warwick mówi, że po ukończeniu 65. roku życia zamierza wszczepić sobie chip do mózgu. Czy to ryzykowne? Tak. Czy może nieść ze sobą przykre konsekwencje? Tak. Czy jest ciekawe, inspirujące i użyteczne? Z pewnością.
Literatura:
|
|
|
|